O co w tym chodzi?
Od kilku lat modny jest nowy ruch społeczny, który zresztą mocno nasilił się w czasie pandemii, nazywany FIRE. To skrót od angielskiego Financial Independence Retire Early, czyli niezależność finansowa i wczesna emerytura. To ruch społeczny, który zrodził się głównie pośród tych, którzy ze zrozumieniem przyjęli to, co stało się w czasie kryzysu 2007-2008 i do których dotarło, że jeśli raz miał miejsce krach, równie dobrze może powtórzyć się i drugi, a więc na emeryturę trzeba zapracować samodzielnie i to jak najszybciej. Zwolennicy ruchu FIRE zrozumieli, że trzeba jak najszybciej zgromadzić kapitał i stworzyć dochód pasywny, po to, by być finansowo niezależnym. Trzeba przyznać, że o tym, jakie to ważne przekonaliśmy się ponownie w czasie pandemii i to bardzo boleśnie.
Wolność finansowa i dysponowanie własnym czasem
Brzmi pięknie, tylko jak to osiągnąć? Teoretycznie to bardzo proste. Zaczynamy od tego, aby wydawać jak najmniej z tego, co zarabiamy, najlepiej tylko 20% dochodów, a reszta ma trafiać na nasze konto oszczędnościowe. Aby to osiągnąć, trzeba maksymalnie zminimalizować potrzeby: mieszkać ze współlokatorem w maleńkim i tanim lokalu, ewentualnie kupić tylko kilkanaście metrów, choć stać nas na więcej, jadać wyłącznie domowe posiłki, po prostu, żyć, jak asceta. Oczywiście, na tym nie koniec, bo mówimy tu także o sytuacji, w której nie mamy nawet złotówki zadłużenia i wszystkie wygenerowane oszczędności inwestujemy, w sposób, który ma przynosić nam dochód. Dodatkową opcją jest lokowanie naszych umiejętności i wiedzy w realizację takich projektów, które przyniosą nam dochód w dłuższej perspektywie czasowej. Mogą to być ebooki, patenty, wynalazki czy mieszkania na wynajem. Faktycznie, jeśli zaczniemy, mając dwadzieścia lat, jest spora szansa na emeryturę po czterdziestce.
Tylko, czy w życiu chodzi o to, by sobie wszystkiego odmawiać?
Nie ma się co oszukiwać, czas pomiędzy dwudziestym a czterdziestym rokiem życia, to najpiękniejszy okres w ludzkim życiu. Jesteśmy już dorośli, ale z prawem do błędów młodości, zakładamy rodziny, budujemy związki, wreszcie jesteśmy w pełni sił fizycznych i nasze ciało ans nie ogranicza. Czy to naprawdę dobry czas na rezygnację z mniejszych i większych przyjemności? Nikt nie mówi o wstrząsającym luksusie i życiu ponad stan, ale o zwykłym korzystaniu z prawa do wakacji, wyjazdów, wizyt w restauracjach i spotkań z przyjaciółmi.
Czy da się to pogodzić?
Nie ma sensu ekstremalnie przyjmować wszelkich nowych mód, nawet tych pozornie najlepszych i choć jest jasne, że z ekonomicznego punktu widzenia, idea FIRE jest wspaniała, to warto zerknąć na mniej radykalne podejście do budowania przyszłości, także tej emerytalnej. W końcu pewne ograniczenia są możliwe, a życie ponad stan jest normalnym rozsądkiem, ale na wszystko trzeba patrzeć realnie. Budowanie oszczędności i troska o pasywne przychody, jak najbardziej, ale przy zachowaniu radości z drobnych przyjemności. Ba, co więcej, czy chodzi o to, by w ogóle nie pracować? Raczej dążmy do tego, by móc pozwolić sobie na komfort pracy dla przyjemności, bez konieczności walki o każdą złotówkę, tylko po to, by przetrwać.
Bez presji
Niewiele rzeczy w życiu jest czarno białych i nie chodzi o to, by za wszelką cenę i po trupach dążyć do wyznaczonego celu, a wybrać drogę dogodną dla siebie. Nikt nie mówi, że musisz odejść na emeryturę po czterdziestce, ale też nikt nie każe ci pracować do sześćdziesiątki. Spokojnie policz, na jakim etapie do wolności finansowej jesteś i definiuj swoje cele.